Jadę sobie 33-ką 1,4 90KM z Poznania do Rybnika i gdzieś w Lublincu zatrzymuje mnie policja na kontrolę. Panowie pytają gdzie jadę - zgodnie z prawdą odpowiedziałem. A policjant na to (cytat z pamięci) - "starą alfą jedzie pan tak daleko?". Ja na to że mam abonament na lawetę i nie mam się o co martwić. Pan policjant IRONII chyba nie załapał. Tyle wstępu. Ale do rzeczy.
Samochód kupiłem w 2005 z przebiegiem 145tys km. Przy przebiegu 180tys (w 2010roku) wpadłem na pomysł aby zrobić kapitalny remont samochodu - rozebrałem go na kawałki, pomalowałem, pospawałem. W silniku - nowe panewki, nowe pierścienie, bez szlifu cylindrów (zainwestowałem w lepsze i do dzisiaj oleju nie dolewam, powtarzam NIE DOLEWAM ANI KROPLI, jeżdżę od wymiany do wymiany), głowice poszły do warsztatu gdzie zrobiono frezowanie gniazd zaworowych i planowanie - i tyle. Przy przebiegu 220tys zrobiłem niepełny szlif wału – tj szlifowałem panewki główne, pozostałe szlifu nie wymagały. Wał do szlifu wysłałem do Gdańska (firma z polecenia) wysłałem jednak wał zapasowy, samochód w tym czasie użytkowałem normalnie. Jak się okazało przy wymianie wału szlif nie był na daną chwilę konieczny.
W latach 2010-2013 samochód używany sporadycznie, potem aż do dzisiaj używany jako główne auto użytkowe. Obecnie szykuje się do wymiany silnika no i znowu do spawania i malowania.
Tyle historii – przez moje ręce przewinęły się w sumie 4 33-ki i jeszcze NIGDY mi się nie zdarzyło żebym gdzieś nie dojechał. Podsumowując – porównując 33-kę z innymi samochodami jakie użytkowałem, oraz samochodami użytkowanymi przez kolegów nie widziałem samochodu równie NIEZAWODNEGO. Psują się „duperele” nie mające wpływu na to czy się dojedzie do celu. Naprawy są łatwe i jak się wie jak do nich podejść tanie (o tym jeszcze napiszę) Takie jest moje doświadczenie, ciekaw jestem opinii innych forumowiczów.